JOMO – jak pracować efektywnie w dobie pracy hybrydowej?
Jedną nogą w pracy, drugą w domu, trochę w biurze, a w jakimś stopniu zdalnie – czy w modelu pracy hybrydowej można być w ogóle efektywnym? Wielu uważa to za coraz trudniejsze, choć jednocześnie ma poczucie, że „pracują non – stop”. Cały czas są pod telefonem, o każdej porze dnia odpisują na służbowe maile, a firmowy czat wcale nie milknie po 17.00. Brzmi znajomo? No właśnie… A nie tędy wiedzie droga do zawodowej efektywności. Aby być dziś prawdziwie produktywnym w pracy, warto wdrożyć JOMO.
JOMO, czyli Joy Of Missing Out, to swego rodzaju cyfrowy detoks i – jako odpowiedź na dość powszechny obecnie syndrom FOMO (Fear Of Missing Out) – znak naszych czasów. Boimy się wypaść z informacyjnego obiegu, obawiamy się, że gdy odłożymy laptop czy wyłączymy telefon po godzinach pracy, ominie nas coś ważnego w firmie (i nie tylko). Nie potrafimy się od tego odciąć wieczorem, podczas weekendu, urlopu, rodzinnego obiadu… Cały czas pozostajemy w „trybie czuwania”, sięgając po telefon 150 razy dziennie. Wydaje się, że to zapewnia nam wewnętrzny spokój i jest warunkiem efektywności zawodowej, ale to nieprawda. FOMO to rodzaj uzależnienia, które odbiera nam czas na prawdziwie produktywną, tak zwaną pracę głęboką (deep work), a także nie pozwala skutecznie odpocząć i skoncentrować się na życiu pozazawodowym (w tym przypadku pozacyfrowym). JOMO jest sposobem na wyrwanie się z tego i drogą ku normalności, aby w czasie pracy być maksymalnie efektywnym, a po pracy umieć się zrelaksować i cieszyć innymi rzeczami.
Przeczytaj również: Jak pracować wydajniej – 5 sposobów na zwiększenie swojej produktywności
Odłącz się i zresetuj
Bycie ciągle „w pracy” jest niezdrowe. Ludzki mózg nie jest w stanie działać prawidłowo i na najwyższych obrotach bez przerwy. Co jakiś czas potrzebuje odpoczynku – krótkiego, choćby kilkuminutowego co półtorej godziny, a po standardowym dniu pracy – dłuższego. Co ważne, nasz umysł odpoczywa, gdy w czasie przerw jest zajęty czymś zupełnie innym niż podczas pracy. Jeśli zatem pracujemy zdalnie przy komputerze, nie odpoczywajmy od tej pracy, przeglądając w telefonie media społecznościowe czy chodząc po sklepach internetowych. Lepszy jest spacer, książka, drzemka, zabawa z psem – cokolwiek, co nie jest cyfrowe. Taki relaks pozwala się lepiej zregenerować i efektywniej pracować po powrocie do biurka.
Ciesz się „offlajnem”
JOMO to nie tyle „pozbawianie się”, co sposób na odkrywanie i odczuwanie przyjemności z czegoś innego. Wychodząc z domu bez telefonu czy wyłączając komputer na weekend, odcinamy się od digitalowego świata, dając sobie szansę na korzystanie i cieszenie się tym, co offline. Możemy skupić się wreszcie na tym wszystkim, co dzieje się poza ekranami smartfonów, tabletów i laptopów, przekonując się z czasem, że to również daje sporo satysfakcji. Do niedawna potrzebę JOMO zauważali u siebie przede wszystkim zmęczeni korporacyjnym tempem i charakterem pracy, nastawieni na karierę trzydziestolatkowie, których zawodowe funkcjonowanie opierało się na byciu w pełni dyspozycyjnym, dobrze poinformowanym, gotowym do podejmowania nowych wyzwań i zawsze online. Dziś, z powodu pandemii, obostrzeń sanitarnych i zmian, jakie zaszły na rynku pracy, JOMO zyskuje na popularności u większości pracowników biurowych. To już nie tylko wielkomiejska moda, jak kiedyś, ale wręcz potrzeba.
Zacznij od czegoś prostego
Choć JOMO jest naprawdę przyjemne, jego początki mogą być trudne. Jeśli od wielu miesięcy pracujemy zdalnie w domu i prawie przez cały dzień jesteśmy dostępni dla firmy i współpracowników przez pocztę elektroniczną, czaty i inne kanały komunikacji (bo praca w systemie home office czy hybrydowa niestety tak zwykle wygląda i „rozciąga się” niemalże na całą dobę), nie oszukujmy się, nie wyłączymy nagle wszystkich urządzeń elektronicznych, nie rzucimy pracy i nie zamieszkamy w szałasie. Nie o to chodzi. Przede wszystkim należy wyznaczyć granice – czasu na zajęcia zawodowe online i czasu na odpoczynek offline. Tylko tyle i aż tyle. Zacznijmy zatem – mimo, że pracujemy w domowych pieleszach, od ustalenia swoich godzin pracy w domu. Przyjmijmy zasadę, że na przykład w niedzielę nie odbieramy żadnych maili, że wychodząc na spacer z psem czy rano po bułki, nie zabieramy ze sobą telefonu etc. Potem można JOMO rozciągnąć na wieczory, weekendy, a może nawet dłuższe urlopy. To – wbrew pozorom – pomaga w byciu efektywnym i w utrzymywaniu koncentracji w pracy. Skupmy się na tym, aby mieć w ciągu dnia coraz więcej i coraz dłuższych przerw od telefonu, a nawet aby stworzyć w domu miejsca bez Internetu i elektroniki (na przykład w sypialni). Osobom najbardziej uzależnionym mogą – o ironio – pomóc aplikacje blokujące telefon czy dostęp do Sieci w określonych godzinach, dniach czy na określony czas.
JOMO w domu i w biurze
W walce o efektywność, JOMO wdraża się obecnie nie tylko w domu, ale i w biurach, w których specjalnie aranżuje się martwe cyfrowo strefy. To przestrzenie, w których się nie ma dostępu do WiFi, gdzie pracownicy odpoczywają i mogą cieszyć się w przerwie od pracy byciem offline. Taki pozacyfrowy chillout room można urządzić na przykład w kabinie Hush.